poniedziałek, 29 grudnia 2014

[Seven] Drama

Selena's POV:

- Zayn, zaraz ci wpierdole - powiedział szatyn
On też pijany? Serio?
Zaczęli się bić.  No pięknie. Jakby nie mieli nic lepszego do roboty.
Selena, ty głupia pało, jest druga w nocy.
Oczywiście coś musiało się stłuc, więc chłopaki musieli to usłyszeć, a Justin i Zayn upadli na podłogę i wyglądali,  jakby któż im wjebał paralizatorem.
Przyszedł Kevin i Harry-mój zbawiciel. Wzięli naszych "kochanych" pijaków do salonu.
Zrobiło mi się szaro przed oczami. Przez cały mój sen też straciłam dużo krwi, więc,  co innego mogło się zdarzyć?
- Dezz... - wyszeptałam
Dezz? Przerażony? Tak na mnie popatrzył.
Wszyscy od wczoraj się mną opiekowali jak najlepiej mogli. Mi to nie przeszkadzało...
- Tak?
- Daj mi szklankę wody, proszę...
Chłopak od razu poszedł do kuchni.
A do mnie od razu przyszedł loczek. Czy oni mają jakieś zmiany, patrol przy mnie?
- Jak tam? - spytał Harry
- Sła... słabo mi... - wydyszałam
Brunet zaczął oglądać mój opatrunek,  a następnie go zmienił.
Do pokoju wszedł Dezz ze szklanką wody. Wypiłam na jeden raz cały napój.
- I jak? - spytał Kevin
- Chyba lepiej - wyszeptałam
Przypomniałam sobie wczorajszą "wizję"
- Chłopaki, ja muszę gdzieś iść...
- Nigdzie nie idziesz. - stwierdził Dezz
- Proszę - zrobiłam minę smutnego pieska
Chłopaki popatrzyli się na siebie i pewnie zastanawiali się, czy mnie puścić.
- No dobra... Idź... - powiedział Kevin
Wyszłam z pokoju i ubrałam moją brązową kurtkę, następnie wyszłam z mieszkania.
Chciałam tylko zobaczyć jedno miejsce, mianowicie - park
Ten park, który widziałam w moim śnie, czy jakoś tam, jak zwał, tak zwał.
Dotarłam, poszłam jedną z alejek, tam zobaczyłam to drzewo, przy którym mama zostawiła mnie na zawsze.
Popatrzyłam się wokoło, nie było żadnych ludzi, ale akurat teraz musiało mi się zrobić słabo.
Oparłam się o drzewo i popatrzyłam na mój opatrunek. Cholera, zbyt szybko tracę krew, mój bandaż był już cały czerwony.
- Pomocy! - krzyknęłam przerażona
Wiedziałam, że jeśli ktoś mi nie pomoże ktoś teraz, to może mi się coś poważnego stać.
Jak na moje zawołanie, urwał mi się film.

Justin's POV:

- Pozwoliliście jej wyjść?! - krzyknąłem
Chłopaki siedzieli na kanapie. Serio... Czułem się jak ojciec.
- Ale.. Justin... - zaczął tłumaczyć się Kevin
- Kevin, ty jej pozwoliłeś wyjść, więc nawet się nie tłumacz. - stwierdził Harry
- Aguguga. - zaczął tarzać się po dywanie Zayn
Wszyscy się na niego popatrzyliśmy.
- Dobra, nie on jest teraz ważny. - powiedziałem - Dobra, kiedy Selly wyszła?
- O... - Dezz bał się dokończyć
- O której?! - krzyknąłem na całe mieszkanie
- O drugiej... - wyszeptał Kevin
- Co?! Jest ósma, a jej nie ma?! Cholera jasna! Czy wam coś odwaliło?
- Przepraszam bardzo, ale ty się upiłeś! - Dezz podniósł głos
Ja?! Upiłem się?! Lol.. nawet nie pamiętam.
- Zrobiłeś sobie bójkę z Zaynem! - krzyknął Kevin
- I wyglądałeś, jakby ktoś ci wjebał paralizatorem. - powiedział Dezz lekko się śmiejąc
- Dobra, koniec historyjek. Gdzie poszła Selena? - spytałem
Chłopcy wzruszyli tylko ramionami. Dziękuję, bardzo mi pomogliście.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale ja idę jej szukać. - stwierdziłem
Moi przyjaciele wstali z kanapy, ledwo, bo ledwo, no ale wstali.
Wyszliśmy, błądziliśmy, tak to mogliśmy nazwać. Nie poszliśmy do żadnej galerii, bo o drugiej w nocy, nie ma otwartej żadnej. Co nie?
Poszliśmy do jednego z parku.
- Ej, gdzie jest Zayn? - spytał Dezz
- Przecież z nami szedł. - powiedział Kevin
- Pszczółka Maja, sobie lata, lalalalala! - "wyśpiewał" Zayn
- Dobra, idziemy dalej. - stwierdziłem
Szliśmy przez jedną z alejek. Zobaczyliśmy drzewo wiśni.
- Łoo kurwa.. Spadłem! - krzyknął Zayn
- Selena! Selena! - zaczął krzyczeć Dezz
- Ona się źle czuła, a co jeśli.. - nie dokończył Harry
Zobaczyliśmy Selene, przy wiśni.
- Cholera jasna, jej bandaż wygląda gorzej, niż wcześniej - powiedział loczek patrząc na bandaż brunetki
- Chłopaki, dzwońcie po karetkę. - rozkazał Kevin
- Selena! Selena! - trząsłem dziewczyną, myśląc, że to coś da - Harry, masz bandaż?
- Noż kurwa, nie... - odpowiedział brunet
- Karetka przyjedzie za piętnaście minut. - powiedział Dezz
- Jezu. Musimy tyle czekać?!
Byłem zrozpaczony i zły. Zły na tych matołów, z którymi mieszkam. Oni mają jakieś niedojebanie mózgowe.
Karetka odwiozła Selene, a ja z chłopakami zamówiliśmy taksówkę.

Selena's POV:

Obudził mnie dziwny pisk, otworzyłam oczy. Zobaczyłam bielutenki sufit i takie same ściany.
- Gdzie ja jestem?
- Selena. - zobaczyłam smutnego szatyna
- Gdzie jestem?
- W szpitalu. Zemdlałaś w parku.
Popatrzyłam na moją lewą rękę, na której widziałam masę szwów.
- Aha. Miałaś zszywane rany.
Zobaczyłam przez okno. Stali tam chłopcy. Serio? Znowu jakiś patrol?!
- Czemu oni tam są? - wskazałam na okno
- Martwią się o ciebie. - Justin uścisnął moją rękę
- O mnie? Zayn? Co?! - zrobiłam taką minę jak jedna z emotikonek - :o
Zobaczyłam Zayna, który zaczął sobie tańczyć na holu szpitalnym. Brawo. Zayn mistrz pijactwa.
Do Zayna podszedł ochroniarz.
Brawoo
- Nie zwracaj na niego uwagi. - powiedział Justin
- Ile ja tu będę? - spytałam
- Zależy... - Justin podrapał się po głowie
- Zależy co?
- Bo wiesz... straciłaś dużo krwi... i...
Nie, tylko nie to, o czym myślę.
- Musimy znaleźć dawce krwi.
Zaczęłam płakać.
-Chłopcy obiecali, że zrobią badania, ja też, tylko...
- Tylko na Zayna trzeba poczekać.
Uśmiechnęłam się lekko.
Nagle wszyscy do mnie przyszli.  Patrol, kurwa patrol do mnie przyszedł.
- I jak tam nasza samobójczyni się ma?! - powiedział Zayn
- Zayn, cioto... - walnęłam go w ryj
Należało mu się. A co?
- Powinnaś grać w Sali Samobójców.
- A twoje imię prawie rymuje się z gej.
- Zeejn, Zaajn, Zeejn, geej. No faktycznie. - powiedział brunet robiąc jakieś dziwne miny
- Widzisz - uśmiechnęłam się szyderczo
- Chcę iść spać, ale nie wiem jak!! - czy jemu coś odwaliło?
Selena, on jest pijany.
- Wiesz co? Zawieziemy cię na oddział intensywnej terapii, tam możesz sobie pospać.
Lekarz wszedł do mojego pokoiku, już się boję...
- Który pierwszy do badań? - doktor uśmiechnął się
- Ja. - powiedział Justin i pocałował mnie w czoło
Szatyn razem z dr Brown'em, bo takie nazwisko widniało na plakietce, wyszli z pokoiku
Chłopaki pędem ruszyli do krzesełka przy moim łóżku. To wyglądało co najmniej komicznie.
Żadnemu się to nie udało, więc od razu zaczęli się kłócić.
Ale wszedł Zayn.
- Spierdalać! Król idzie! - krzyknął brunet ruszając dziwnie rękami
Oczywiście musiał się potknąć o własne nogi i o moje łóżko, ale nie wnikajmy.
Tak na marginesie, ile on jeszcze będzie pijany?
- Ile on wypił? - wskazałam na, śpiącego już, Zayn'a
- Gdzieś tak 5 lub 6 litrów, nic mu nie będzie. - powiedział Dezz sprawdzając leki na półce.
- Zostaw to bo jeszcze coś... - nie dokończyłam
Jak na moje zawołanie jakiś lek rozsypany był po sekundzie na podłodze.
Walnęłam się, akurat lewą ręką, w czoło.
- Ała... - skrzywiłam się
Przekręciłam swoją lewą ręką. Popatrzyłam, czy nic się nie stało.
- Dezz, ty tępa cioto! - usłyszałam krzyk Harrego
- Noż kurwa już zbieram! - krzyknął Dezz
- Dobra spokojnie! - podniosłam głos
To takie dziwne, ja leżę, a oni tak nade mną stoją. No dobra, niektórzy.
- Kto następny? - lekarz wszedł do mojego zajebiście małego pokoiku
- Może ja? - powiedział Zayn, który dostał czkawki
- Na pana to sobie jeszcze poczekamy. - powiedział dr Brown
- No dobrzeł, dobrzęł...
- To ja pójdę - urwał się Dezz
- Ty tutaj masz pracę do wykonania - wskazał palcem na leki Harry
- Noż cholera jasna! Ja pójdę! - powiedział Kevin i wyszedł z salki
- Zayn, piesku wstań. - powiedział Justin stojąc nad kolegą
- Do re mi fasola, chcę wejść do rosoła... - "wyśpiewał" Zayn
- Dobra zjeżdżaj - szatyn popchnął swojego kumpla i usiadł na jego miejscu
Zayn'owi to chyba nie przeszkadzało, że leżał na podłodze, bo nawet się nie pofatygował, by wstać.
Zaczęło mi się nudzić. Może pobawię się z nimi w Q&A?
- Dlaczego wy nade mną tak stoicie? - spytałam
- Bo ty leżysz - odpowiedzieli chórem chłopcy
Zastanawiałam się nad kolejnym pytaniem.
- Możecie mi coś wytłumaczyć?
- No dawaj - powiedział Dezz
- Czy wy macie jakiś patrol przy mnie?
- Patrol, to jest na policji. - powiedział Zayn
- Albo na izbie wytrzeźwień. - powiedziałam do bruneta - Ej no, powiedzcie!
- No może troszkę... - powiedział Harry
- Czemu?
- Pocięłaś się! To było totalne szaleństwo! Skąd mamy wiedzieć, czy sobie czegoś nie zrobisz?! - krzyknął Harry
- Straciłam mamę i tatę! Nawet nie wiesz jak się czuję! Nie mam teraz nikogo! Rozumiesz, nikogo! - zaczęłam płakać
Byłam bardzo zdenerwowana, czułam, jak to wpływa na mój stan zdrowia, nie mogłam wytrzymać w pozycji siedzącej.
Zaczęłam się lekko dusić. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
- Wołajcie lekarza. - wydyszałam i położyłam się
- Co?! - krzyknął Dezz
- Wołajcie lekarza!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Pod ostatnim rozdziałem nie było 5 komentarzy, ale tak długo nie było rozdziału, że postanowiłam dodać
Daj komentarz - to motywuje
5 komentarzy - rozdział
Jak ktoś chce być informowany - niech zostawi swoją nazwę tt tutaj :)
papatołki :)
-----------------------------edit
Aha, dziękuję za 1637 wyświetleń, to dla mnie ogromna liczba, naprawdę.

4 komentarze:

  1. Żadnemu się to nie udało, więc od razu zaczęli się kłócić.
    Ale wszedł Zayn.
    - Spierdalać! Król idzie! - krzyknął brunet ruszając dziwnie rękami
    Oczywiście musiał się potknąć o własne nogi i o moje łóżko, ale nie wnikajmy.
    ~ pozdrowienia z podłogi XD
    Interviever

    OdpowiedzUsuń
  2. MEGA ROZDZIAŁ! :o <3
    Dawaj szybciutko nn. :):)
    ××
    https://twoj-na-zawsze-jbff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń