wtorek, 30 grudnia 2014

KRÓTKIE INFO OMNOMNOMNOM :)

Założyłam nowe ff ;)
Nie martwcie się, nadal będę pisać to, tylko no... może trochę rzadziej.
Mam nadzieję, że wpadniecie
Zapraszam :) 
selenax

poniedziałek, 29 grudnia 2014

[Seven] Drama

Selena's POV:

- Zayn, zaraz ci wpierdole - powiedział szatyn
On też pijany? Serio?
Zaczęli się bić.  No pięknie. Jakby nie mieli nic lepszego do roboty.
Selena, ty głupia pało, jest druga w nocy.
Oczywiście coś musiało się stłuc, więc chłopaki musieli to usłyszeć, a Justin i Zayn upadli na podłogę i wyglądali,  jakby któż im wjebał paralizatorem.
Przyszedł Kevin i Harry-mój zbawiciel. Wzięli naszych "kochanych" pijaków do salonu.
Zrobiło mi się szaro przed oczami. Przez cały mój sen też straciłam dużo krwi, więc,  co innego mogło się zdarzyć?
- Dezz... - wyszeptałam
Dezz? Przerażony? Tak na mnie popatrzył.
Wszyscy od wczoraj się mną opiekowali jak najlepiej mogli. Mi to nie przeszkadzało...
- Tak?
- Daj mi szklankę wody, proszę...
Chłopak od razu poszedł do kuchni.
A do mnie od razu przyszedł loczek. Czy oni mają jakieś zmiany, patrol przy mnie?
- Jak tam? - spytał Harry
- Sła... słabo mi... - wydyszałam
Brunet zaczął oglądać mój opatrunek,  a następnie go zmienił.
Do pokoju wszedł Dezz ze szklanką wody. Wypiłam na jeden raz cały napój.
- I jak? - spytał Kevin
- Chyba lepiej - wyszeptałam
Przypomniałam sobie wczorajszą "wizję"
- Chłopaki, ja muszę gdzieś iść...
- Nigdzie nie idziesz. - stwierdził Dezz
- Proszę - zrobiłam minę smutnego pieska
Chłopaki popatrzyli się na siebie i pewnie zastanawiali się, czy mnie puścić.
- No dobra... Idź... - powiedział Kevin
Wyszłam z pokoju i ubrałam moją brązową kurtkę, następnie wyszłam z mieszkania.
Chciałam tylko zobaczyć jedno miejsce, mianowicie - park
Ten park, który widziałam w moim śnie, czy jakoś tam, jak zwał, tak zwał.
Dotarłam, poszłam jedną z alejek, tam zobaczyłam to drzewo, przy którym mama zostawiła mnie na zawsze.
Popatrzyłam się wokoło, nie było żadnych ludzi, ale akurat teraz musiało mi się zrobić słabo.
Oparłam się o drzewo i popatrzyłam na mój opatrunek. Cholera, zbyt szybko tracę krew, mój bandaż był już cały czerwony.
- Pomocy! - krzyknęłam przerażona
Wiedziałam, że jeśli ktoś mi nie pomoże ktoś teraz, to może mi się coś poważnego stać.
Jak na moje zawołanie, urwał mi się film.

Justin's POV:

- Pozwoliliście jej wyjść?! - krzyknąłem
Chłopaki siedzieli na kanapie. Serio... Czułem się jak ojciec.
- Ale.. Justin... - zaczął tłumaczyć się Kevin
- Kevin, ty jej pozwoliłeś wyjść, więc nawet się nie tłumacz. - stwierdził Harry
- Aguguga. - zaczął tarzać się po dywanie Zayn
Wszyscy się na niego popatrzyliśmy.
- Dobra, nie on jest teraz ważny. - powiedziałem - Dobra, kiedy Selly wyszła?
- O... - Dezz bał się dokończyć
- O której?! - krzyknąłem na całe mieszkanie
- O drugiej... - wyszeptał Kevin
- Co?! Jest ósma, a jej nie ma?! Cholera jasna! Czy wam coś odwaliło?
- Przepraszam bardzo, ale ty się upiłeś! - Dezz podniósł głos
Ja?! Upiłem się?! Lol.. nawet nie pamiętam.
- Zrobiłeś sobie bójkę z Zaynem! - krzyknął Kevin
- I wyglądałeś, jakby ktoś ci wjebał paralizatorem. - powiedział Dezz lekko się śmiejąc
- Dobra, koniec historyjek. Gdzie poszła Selena? - spytałem
Chłopcy wzruszyli tylko ramionami. Dziękuję, bardzo mi pomogliście.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale ja idę jej szukać. - stwierdziłem
Moi przyjaciele wstali z kanapy, ledwo, bo ledwo, no ale wstali.
Wyszliśmy, błądziliśmy, tak to mogliśmy nazwać. Nie poszliśmy do żadnej galerii, bo o drugiej w nocy, nie ma otwartej żadnej. Co nie?
Poszliśmy do jednego z parku.
- Ej, gdzie jest Zayn? - spytał Dezz
- Przecież z nami szedł. - powiedział Kevin
- Pszczółka Maja, sobie lata, lalalalala! - "wyśpiewał" Zayn
- Dobra, idziemy dalej. - stwierdziłem
Szliśmy przez jedną z alejek. Zobaczyliśmy drzewo wiśni.
- Łoo kurwa.. Spadłem! - krzyknął Zayn
- Selena! Selena! - zaczął krzyczeć Dezz
- Ona się źle czuła, a co jeśli.. - nie dokończył Harry
Zobaczyliśmy Selene, przy wiśni.
- Cholera jasna, jej bandaż wygląda gorzej, niż wcześniej - powiedział loczek patrząc na bandaż brunetki
- Chłopaki, dzwońcie po karetkę. - rozkazał Kevin
- Selena! Selena! - trząsłem dziewczyną, myśląc, że to coś da - Harry, masz bandaż?
- Noż kurwa, nie... - odpowiedział brunet
- Karetka przyjedzie za piętnaście minut. - powiedział Dezz
- Jezu. Musimy tyle czekać?!
Byłem zrozpaczony i zły. Zły na tych matołów, z którymi mieszkam. Oni mają jakieś niedojebanie mózgowe.
Karetka odwiozła Selene, a ja z chłopakami zamówiliśmy taksówkę.

Selena's POV:

Obudził mnie dziwny pisk, otworzyłam oczy. Zobaczyłam bielutenki sufit i takie same ściany.
- Gdzie ja jestem?
- Selena. - zobaczyłam smutnego szatyna
- Gdzie jestem?
- W szpitalu. Zemdlałaś w parku.
Popatrzyłam na moją lewą rękę, na której widziałam masę szwów.
- Aha. Miałaś zszywane rany.
Zobaczyłam przez okno. Stali tam chłopcy. Serio? Znowu jakiś patrol?!
- Czemu oni tam są? - wskazałam na okno
- Martwią się o ciebie. - Justin uścisnął moją rękę
- O mnie? Zayn? Co?! - zrobiłam taką minę jak jedna z emotikonek - :o
Zobaczyłam Zayna, który zaczął sobie tańczyć na holu szpitalnym. Brawo. Zayn mistrz pijactwa.
Do Zayna podszedł ochroniarz.
Brawoo
- Nie zwracaj na niego uwagi. - powiedział Justin
- Ile ja tu będę? - spytałam
- Zależy... - Justin podrapał się po głowie
- Zależy co?
- Bo wiesz... straciłaś dużo krwi... i...
Nie, tylko nie to, o czym myślę.
- Musimy znaleźć dawce krwi.
Zaczęłam płakać.
-Chłopcy obiecali, że zrobią badania, ja też, tylko...
- Tylko na Zayna trzeba poczekać.
Uśmiechnęłam się lekko.
Nagle wszyscy do mnie przyszli.  Patrol, kurwa patrol do mnie przyszedł.
- I jak tam nasza samobójczyni się ma?! - powiedział Zayn
- Zayn, cioto... - walnęłam go w ryj
Należało mu się. A co?
- Powinnaś grać w Sali Samobójców.
- A twoje imię prawie rymuje się z gej.
- Zeejn, Zaajn, Zeejn, geej. No faktycznie. - powiedział brunet robiąc jakieś dziwne miny
- Widzisz - uśmiechnęłam się szyderczo
- Chcę iść spać, ale nie wiem jak!! - czy jemu coś odwaliło?
Selena, on jest pijany.
- Wiesz co? Zawieziemy cię na oddział intensywnej terapii, tam możesz sobie pospać.
Lekarz wszedł do mojego pokoiku, już się boję...
- Który pierwszy do badań? - doktor uśmiechnął się
- Ja. - powiedział Justin i pocałował mnie w czoło
Szatyn razem z dr Brown'em, bo takie nazwisko widniało na plakietce, wyszli z pokoiku
Chłopaki pędem ruszyli do krzesełka przy moim łóżku. To wyglądało co najmniej komicznie.
Żadnemu się to nie udało, więc od razu zaczęli się kłócić.
Ale wszedł Zayn.
- Spierdalać! Król idzie! - krzyknął brunet ruszając dziwnie rękami
Oczywiście musiał się potknąć o własne nogi i o moje łóżko, ale nie wnikajmy.
Tak na marginesie, ile on jeszcze będzie pijany?
- Ile on wypił? - wskazałam na, śpiącego już, Zayn'a
- Gdzieś tak 5 lub 6 litrów, nic mu nie będzie. - powiedział Dezz sprawdzając leki na półce.
- Zostaw to bo jeszcze coś... - nie dokończyłam
Jak na moje zawołanie jakiś lek rozsypany był po sekundzie na podłodze.
Walnęłam się, akurat lewą ręką, w czoło.
- Ała... - skrzywiłam się
Przekręciłam swoją lewą ręką. Popatrzyłam, czy nic się nie stało.
- Dezz, ty tępa cioto! - usłyszałam krzyk Harrego
- Noż kurwa już zbieram! - krzyknął Dezz
- Dobra spokojnie! - podniosłam głos
To takie dziwne, ja leżę, a oni tak nade mną stoją. No dobra, niektórzy.
- Kto następny? - lekarz wszedł do mojego zajebiście małego pokoiku
- Może ja? - powiedział Zayn, który dostał czkawki
- Na pana to sobie jeszcze poczekamy. - powiedział dr Brown
- No dobrzeł, dobrzęł...
- To ja pójdę - urwał się Dezz
- Ty tutaj masz pracę do wykonania - wskazał palcem na leki Harry
- Noż cholera jasna! Ja pójdę! - powiedział Kevin i wyszedł z salki
- Zayn, piesku wstań. - powiedział Justin stojąc nad kolegą
- Do re mi fasola, chcę wejść do rosoła... - "wyśpiewał" Zayn
- Dobra zjeżdżaj - szatyn popchnął swojego kumpla i usiadł na jego miejscu
Zayn'owi to chyba nie przeszkadzało, że leżał na podłodze, bo nawet się nie pofatygował, by wstać.
Zaczęło mi się nudzić. Może pobawię się z nimi w Q&A?
- Dlaczego wy nade mną tak stoicie? - spytałam
- Bo ty leżysz - odpowiedzieli chórem chłopcy
Zastanawiałam się nad kolejnym pytaniem.
- Możecie mi coś wytłumaczyć?
- No dawaj - powiedział Dezz
- Czy wy macie jakiś patrol przy mnie?
- Patrol, to jest na policji. - powiedział Zayn
- Albo na izbie wytrzeźwień. - powiedziałam do bruneta - Ej no, powiedzcie!
- No może troszkę... - powiedział Harry
- Czemu?
- Pocięłaś się! To było totalne szaleństwo! Skąd mamy wiedzieć, czy sobie czegoś nie zrobisz?! - krzyknął Harry
- Straciłam mamę i tatę! Nawet nie wiesz jak się czuję! Nie mam teraz nikogo! Rozumiesz, nikogo! - zaczęłam płakać
Byłam bardzo zdenerwowana, czułam, jak to wpływa na mój stan zdrowia, nie mogłam wytrzymać w pozycji siedzącej.
Zaczęłam się lekko dusić. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.
- Wołajcie lekarza. - wydyszałam i położyłam się
- Co?! - krzyknął Dezz
- Wołajcie lekarza!
---------------------------------------------------------------------------------------------
Pod ostatnim rozdziałem nie było 5 komentarzy, ale tak długo nie było rozdziału, że postanowiłam dodać
Daj komentarz - to motywuje
5 komentarzy - rozdział
Jak ktoś chce być informowany - niech zostawi swoją nazwę tt tutaj :)
papatołki :)
-----------------------------edit
Aha, dziękuję za 1637 wyświetleń, to dla mnie ogromna liczba, naprawdę.

sobota, 13 grudnia 2014

[Six] I am nothing

Selena's POV:

- Selena. Selena, słonko. 
- Tak, ma...mamo?! 
Nie wieżę, to mama?! Ja umarłam? Chyba tak...
- Selly, chodź z nami. - usłyszałam głos taty. 
Mamusia podała mi rękę, ja ją złapałam. Wstałam i zaczęłam deptać po mojej krwi. Przeszliśmy przez salon, gdzie siedział Justin z tymi cholernymi debilami... Ehh..
Wyszliśmy z mieszkania, a po chwili byliśmy już w parku.
Usiedliśmy na ławce, tuż obok drzewa wiśni, którego uwielbiałam.
- Selena, tak się za tobą stęskniłam. - mama mnie przytuliła
- Ja też. - zaczęłam płakać.
- Słoneczko pamiętaj, zawsze będę cię kochać. - wyszeptała mi do ucha.
Mama teraz stała się pyłkiem, odchodziła, zostawiała mnie. Chciałam ją w jakiś sposób złapać. Nie udało mi się
- Mamo! Mamo, nie zostawiaj mnie! - krzyczałam ze łzami.

- Selena! Selena! - ktoś wybił mnie z transu
Zobaczyłam chłopaka z brązowymi lokami. To był Harry.
Nie mogłam nic powiedzieć. Czułam się jak powietrze, jakbym nie istniała. Wokół mnie widziałam krew. Byłam przerażona.
- Wstań. Możesz? - spytał Harry
Wstałam, lecz od razu upadłam. Nie czułam moich kończyn.
Harry, który był przerażony, zaczął po omacku szukać bandażu. Ja już prawie zasypiałam, znikałam. Ale ja nie chciałam umierać, nie chciałam! Chciałam zostać z Justin'em.
- Noż kurwa mać! - krzyknął Harry
- Harry, to nic nie da - ledwo powiedziałam
- Jak nic nie da?! Cholera! Coś ty zrobiła?!
- Harry, przestań. Pójdę do mamy...
- Selena! - powiedział i złapał mnie za ramiona
- Gdzie... Gdzie jest Justin...
- W salonie, zawołać go?
- Nie, nie...
- Kurwa... mów co chcesz! Ja i tak go zawołam.
- Nie! Nie proszę! Nie chcę żeby widział jak cierpię! - złapałam bruneta za rękę jak wstawał
Płakałam. Każda minuta, sekunda, była dla mnie męką. Chyba chciałam umrzeć... Mam mieszane uczucia.
Znów szaro mi się zrobiło przed oczami. Czułam, jakbym odchodziła, jakby mnie tu nie było.
Harry wziął mnie na ręce i zaniósł do jednej z sypialni i położył na łóżku.
- Poczekaj tu chwilę - powiedział przerażony brunet

Justin's POV:

- Cholera... Czy ktoś widział bandaże?! - krzyknął loczek
- A co? Nowy look sobie chcesz zrobić? - spytał Kevin
- Justin! Cholera idź do Seleny!
- Co?! - odwróciłem się w stronę Harry'ego
- Jak nie wierzysz. Idź do łazienki. - powiedział szukając po wszystkich półkach bandaży
Pobiegłem do łazienki, to co tam zobaczyłem, było straszne, wszędzie, dosłownie wszędzie była krew. Cholera! Jak Selly mogła coś takiego sobie zrobić? No jak?
Byłem zrozpaczony. Moja księżniczka mogła umrzeć.
- Gdzie jest Selena?! - spytałem Harry'ego
- W twojej sypialni.
Teraz wszyscy chcieli pomóc Selenie, nawet Zayn. To było dziwne. On był pijany...
- Kuźwa nie ma! - krzyknął Harry i wyszedł z mieszkania do apteki.
Pobiegłem do mojej sypialni, gdzie leżała cała blada brunetka. Zacząłem płakać, gdy tylko ją zobaczyłem. Nienawidzę jej ojca... Nienawidzę wszystkich, którzy zrobili jej coś złego.
- Selly - powiedziałem i położyłem się obok brunetki
- Justin, to nic nie da - wyszeptała Selena
- Jak to nic nie da? Musisz żyć, Selena
- Justin, pójdę do mamy.
- Mam! - krzyknął Harry z korytarza
Loczek wbiegł do sypialni i zaczął opatrywać brunetkę
- Harry... Harry zostaw! - krzyknęła Selena
- Selena, nie wyrywaj się. - powiedział przyjaciel
Selena oddychała ciężko, a wyglądała strasznie. Jak?! Panie Boże, jak ona mogła sobie coś takiego zrobić?!
- Już. Skończyłem. Mam zadzieję, że chociaż trochę pomoże...
Koło ręki mojej księżniczki wsiąkała w pościel jej krew. Odgarnąłem jej kosmyki włosów z twarzy.
- Justin, zostaw mnie.
- Nie. Selena, nie.
- Idź! Idź!
Pocałowałem ją w czoło i wyszedłem. Usiadłem na kanapie. Byłem załamany, wziąłem piwo i się napiłem. Nienawidzę świata...
- I co z nią? - spytał Dezz
- Nie wiem... - powiedziałem
- Stary, nie załamuj się. - Harry klepnął mnie po plecach
- Harry, nie wiem, co by się stało gdyby nie ty... Dziękuję - wziąłem kolejny łyk alkoholu.
- Jest mecz. Haha. Wygramy! Uu! Uu! - powiedział Zayn i zaczął tańczyć
- Dobra, włącz ten mecz. - powiedziałem
Żeby oderwać się od rzeczywistości zacząłem oglądać mecz koszykówki.

***

Selena's POV:

Obudziłam się i spojrzałam na moją lewą rękę. Bandaż był cały czerwony. Popatrzyłam na zegarek, była 2:00.
Nagle łóżko wygięło się, a ja poczułam zapach alkoholu.
- Cześć mała.
- Zayn, ty debilu...
- No co. Może jeden mały... - chłopak złapał mnie za biodra
- Zayn! Zayn! Zostaw mnie! - krzyknęłam
Brunet odwrócił mnie, a ja byłam przerażona, chciałam wstać z łóżka, ale on mi na to nie pozwolił.
- Zayn! Zayn, błagam! Zostaw! Justin! Justin! - zaczęłam krzyczeć
Przez to, co zdarzyło się wczoraj, ten zboczeniec, moje pocięcie. Ja nadal nie miałam siły, by jeszcze stać na nogach, by po paru krokach nie spaść.
- Zayn! Ty popieprzony debilu! Ehh.. masz babo placek... Nosz kurwa, mogłeś się nie upić?!
- Nie, słonko. - chłopak złapał mnie za talię.
- Słonko?! Tak może mnie nazywać tylko Justin!
Usłyszałam kroki. Niech to będzie Harry, Dezz, Kevin albo Justin. Niech mnie tego pieprzonego pijaka zabiorą ode mnie!
Do pokoju wszedł Dezz.
- Zayn piesku! Chodź za mną! - powiedział Dezz
- Nie, mam zbyt ładną zdobycz.
- Debilu! Selena jest zbyt zmęczona. Nie pamiętasz?
- Zabieraj te brudne łapska ode mnie! - krzyknęłam i odepchnęłam od siebie jego ręce
- Ale ja chcę się z nią przespać!
- Co ja słyszałem?! - krzyknął Justin
Teraz wiem. Pięciu facetów i jedna dziewczyna w jednym mieszkaniu, to nie wróży nic dobrego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bum :)
Dużo się tu dzieje, pocięcie i Zayn...
Boże, śmieję się, jak piszę, że Zayn jest pijany :D
5 komentarzy - rozdział
zobaczycie? Koleżanki piszą ff z 1D - londonguys.blogspot.com


Papatki :)

czwartek, 11 grudnia 2014

[Five] Sad

Selena's POV:
- Zwiąrzesz włosy w kitke? - spytał Justin będąc w łazience.
Ściągnęłam gumkę z mojego prawego nadgarstka i wplotłam ją we włosy.
- Nie! Justin, nie! - zaczęłam krzyczeć, gdy zauważyłam, że szatyn ma w ręce wodę utlenioną.
- A chcesz mieć blizny na twarzy? - spytał Justin
- Ehh... No dobra... - powiedziałam przewracając teatralnie oczami
Justin ukucnął przy mnie, a potem woda utleniona spływała po moim ciele strumieniami.
- Selly, nie płacz.
Tak, płakałam. Od dzieciństwa nienawidziłam uczucia spływającej cieczy, a za nią ból, dlatego nigdy moich samookaleczeń nie odkażałam.
Szatyn wreszcie skończył swoja robotę i wytarł strumienie ręcznikiem, po czym przejechał po bliznach zostawionych po żyletce. Był bardzo smutny, myślałam, że za chwilę łza zleci po jego poloczku.
- Selena, nie rób tak więcej,  dobrze? - powiedział Justin
Nie powiedziałam nic, tylko się do niego przytuliłam. Nie miałam siły na to, by coś powiedzieć. Czasami tak mam, to takie... naturalne.
Justin wbił się w moje usta, na co zareagowałam szerokim uśmiechem. Potem to ja zaatakowałam jego wargi. Szatyn usiadł na łóżku, a ja usadowiłam się na jego kolanach okrakiem, scisnęłam w pięści jego białą bluzkę i wtedy chłopak ponownie wpił się w moje usta niczym wampir potrzebujący ludzkiej krwi. Ugryzł moją wargę, na co ja otworzyłam usta i pozwoliłam chłopakowi dotknąć jego językiem mojego. Między naszymi językami zaczęła się walka o dominację. To była jak gra w kciuki, tylko bardziej no... fajna.
Justin odchylił moją głowę i zaczął składać pocałunki na mojej szyi i dekolcie.
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
Dessy, w takim momencie?!
Ogarnęliśmy się trochę i pozwoliliśmy mojej przyjaciółce wejść do pokoju.
- I jak tam moje gołąbeczki się mają?
Zobaczyłam na Destiny wzrokiem zabójcy.
- Będziecie musieli się stąd wynieść, bo Jack do mnie przyjeżdża.
Jack - chłopak Dessy, jeden wielki dupek. Koniec wykładu.
- No to, pa! - powiedziałam
Szliśmy na nogach a Justin podarował mi swoją kurtkę.

Wbiegłam czym prędzej do kuchni, bo byłam bardzo spragniona. Myślałam, że będzie na blacie woda, ale ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam tam list...

Droga Selly!

Uwierz, nie chciałem, by do tego doszło, ale...
Musimy się pożegnać.
Chcę zacząć nowe życie, zapomnieć o mamie...
A ty jesteś cząstką jej.
Jesteś bardzo do niej podobna, a serce mi się kroi, gdy na Ciebie patrzę.
Przypominasz mi ją.
Znalazłem pewną kobietę, z którą chcę spędzić resztę życia.
Będziemy mieli dziecko.
Tak, będziesz miała rodzeństwo, którego nie poznasz.
Nigdy.
Tak, wiem, nie widzieliśmy się od ładnych czterech miesięcy i przykro mi, że muszę się z tobą pożegnać w taki sposób.
Wierz, czy nie, ale płaczę, pisząc ten list.
Przepraszam... Kocham Cię Selly...
Tata
PS Będę opłacać rachunki

- Ty debilu! - krzyknęłam i rzuciłam list na podłogę 
Zsunęłam się po meblach kuchennych na posadzkę* i zaczęłam płakać, przeraźliwie płakać. Mój szloch słychać było u sąsiadów, zwłaszcza, że drzwi były otwarte, bo Justin wchodził do domu.
- Nienawidzę cię! Nie dość, że cię w ogóle nie widzę, to jeszcze odchodzisz?! Jest z ciebie tchórz! Jeden, wielki, pojebany tchórz! Gówno mnie obchodzi, czy mnie kochasz! Ale ja już ciebie nie kocham! - krzyczałam na cały dom
- Selena, co jest? - spytał szatyn
Pokazałam Justin'owi list. Trzęsłam się jak owocowa galaretka. Byłam przerażona, lub.. smutna? Nie umiem tego ująć. Po prostu, czuję pustkę w sobie.
Mimo wszystko, tata zajmował jakieś miejsce w moim sercu. Mimo, że taty często nie ma, nie, nie ma go zawsze, to on jest ze mną zawsze, nie fizycznie, ale wiem, że zawsze o mnie myśli.
Justin patrzył na list z niedowierzeniem, a ja miałam głowę schowaną w kolanach.
- Justin, ja nie chcę tutaj być. Zabierz mnie stąd! - krzyczałam, a łez nie było końca
- Chodź, pójdziemy do mnie. - powiedział to i wziął mnie na ręce.
Szatyn jest taki kochany i słodki, zwłaszcza, gdy się uśmiecha. Tyle dla mnie zrobił, a ja dla niego - nic.
Chłopak zaniósł mnie na górę, gdzie spakowałam swoje rzeczy i kosmetyczkę. Razem z Justinem wyszliśmy z domu i zadzwoniliśmy po taksówkę.

Justin's POV:

Weszliśmy do mojego, znaczy, mojego i kumpli mieszkania. Gdy wszedłem do salonu, od razu zobaczyłem przyjaciół z piwem w ręku.
- Uuu. Justinek przyprowadził nam nową dziffkę? - powiedział Zayn
Widziałem, jaką dziwną minę miała Selena. To było chamskie. No, ale... Widać, że jest pijany.
- Cześć słonko. - powiedział upity Malik i podszedł do mojej księżniczki
Chłopak prawie złapał za talię brunetki, a mnie rozszarpywała od środka złość.
- Zabieraj te brudne łapska ode mnie! - krzyknęła dziewczyna i odsunęła się od mojego przyjaciela
- Malik, co ty taki napalony? - spytał Harry
- A nie widzisz, jaka ładna dupka?
- Spierdalaj Zayn! - krzyknąłem do największej męskiej dziwki w tym domu
- Oj, nie przesadzaj. To nie jest przecież twoja dziewczyna. - pokazał ręką na Selly
Wszyscy popatrzyli się na Zayna dziwnie.
- Czy ja o czymś nie wiem? - kolega zrobił pozę 5-latki
- To ja pójdę się wypakować... - powiedziała smutna Selena
Pocałowałem Selly w czoło, a potem poszła do łazienki.
- Brawo Zayn. Spisałeś się - stwierdził Kevin
- Ej, ale ja nadal nie rozumiem. Wytłumaczysz mi? - Zayn popatrzył na mnie miną pieska
- Tak, głąbie, ta dziewczyna są razem, można zauważyć, gdy ma się mózg. - powiedział Kevin
- A jak ona ma na imię? Bo Zayn tak wszystko spierdolił, że nawet nie zdążyłeś jej przedstawić. - spytała Harry, poprawiając swoje "zajebiste" loczki.
- Selena, ma na imię Selena.

Selena's POV:
Boże... Jeśli oni maja tacy być, przez cały mój pobyt, to ja mówię: PAPA!
Poszłam do łazienki, z jednym celem.
Chciałam się znów pociąć.
Nie robiłam tego od miesięcy, myślałam, że wygrałam z uzależnieniem tak mocnym jak uzależnienie od heroiny itp.
A teraz to wszystko się zawaliło. Jedna chwila, jeden list, jedna, jedyna osoba z rodziny. Bach... Marzenia, wszystko, dosłownie wszystko zawaliło się w jednej sekundzie.
Wyciągnęłam żyletkę z mojej kosmetyczki. Patrzyłam na rękę, czy mam jakieś wolne miejsce. Nie było, więc postanowiłam pogłębić moje blizny.
Jedno nacięcie.
Drugie nacięcie.
Trzecie nacięcie.
Czwarte nacięcie.
Teraz stałam nad umywalką zapłakana, a włosy leciały mi na twarz. Popatrzyłam na umywalkę - była cała w mojej krwi. Nagle zrobiło mi się szaro przed oczami. Byłam słaba, strasznie słaba. Straciłam dużo czerwonej cieczy.
Zsunęłam się po ścianie i siedziałam na podłodze. Zostawiłam po sobie czerwone ślady.
Oddychałam ciężko, a każda chwila była dla mnie męką.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Pod ostatnim rozdziałem było 5 komentarzy, więc dodałam rozdział.
Nie wiem czy pisać dłuższe rozdziały, piszcie, czy chcecie!
5 komentarzy - rozdział

dla niekumatych
* posadzka - podłoga
papatki :*

sobota, 6 grudnia 2014

[Four] Help


Selena's POV:

- I co mała? Haha, teraz nikt cię nie uratuje - powiedział mężczyzna
Siedziałam nieruchomo na podłodze, lecz po chwili zaczęłam się cofać w kierunku drzwi. Odwróciłam się, lecz mężczyzna złapał mnie za koszulkę.
- Chcesz uciec? Nie ma mowy. To koniec mała.
Chciałam coś powiedzieć, lecz tajemnicza postać zakryła moje usta ręką. Z mojego wołania o pomoc wyszedł słaby jęk.
- Nie mów nic, nic rozumiesz?
Pokiwałam przerażona głową. Mężczyzna zablokował mi ruch. Nie wiedziałam co robić. Chłopak na chwile oderwał ręke od moich ust. Starałam się to wykorzystać.
- Justin, prosze, pomóż. - powiedziałam zapłakana
-Debilko, mówiłem ci, żebyś nic nie mówiła? - teraz stałam z nim twarzą w twarz.
Pokiwałam głową na znak potwierdzenia jego słów. Chcę się stąd wydostać. BOŻE RATUJ!
- A teraz spokojnie się połóż - mężczyzna zaprowadził mnie do łóżka
- Obiecuję, że nie będzie bolało.
Teraz wiem, on chce mnie zgwałcić.
Usłyszałam kroki po schodach. Justin! Byłam szczęśliwa jak nigdy wcześniej.
- Zboczeńcu... - powiedział Justin
Szatyn powiedział  do mnie bezgłośne "Uciekaj". Wykonałam rozkaz Justina
Wyszłam na balkon. Miałam chwile zwątpienia. Wtedy odwróciłam się w kierunku odbywającej się bójki, między moim  przyszłym gwałcicielem a Justin'em. Następnie skoczyłam z balkonu w krzaki. Bolało jak cholera, ale to, możliwie, uratowało mi życie.
Wyglądałam jak Lara Croft z gry Tomb Raider. Do tego byłam w samej piżamie, co oznaczało, że nie wzięłam telefonu. Na dworze było -1 stopni. Nie no genialnie...
Po chwili namysłu zaczęłam uciekać, bo tym jak przebiegłam parę metrów stanęłam, pooddychałam spokojnie i się rozpłakałam. Ja tam mogłam stracić godność, a później, umrzeć...
Skierowałam się do domu Dessy, z tego co wiem, to jej rodzice polecieli do Turcji. Mogłam z nią spokojnie porozmawiać.
Dotarłam pod drzwi i do nich zapukałam. Po chwili otworzyła mi moja przyjaciółka.
- O mój Boże. Selly, co ci się stało? - spytała Dessy
Nie odpowiedziałam jej nic, tylko się do niej przytuliłam.
- Cichutko, nic ci nie będzie.
- Widziałam go.. - powiedziałam zapłakana
- Kogo?
- Tego, kto zabił moją mamę
- Selena, chodź do środka, bo zmarzniesz.
Razem z moją przyjaciółką weszłyśmy do pokoju Dessy. Usiadłam na łóżku, a Destiny podala mi swoje ubrania.
- Przebierz się w to słońce. - powiedziała przyjaciółka
- Dobrze, dziękuję. - powieszialam roztrzęsiona
- Nie ma za co. I umyj się, bo wyglądasz, jakbyś przygotowywała się do kręcenia Tomb Raider'a*
- Wiem, Dessy.
Poszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic, a następnie ubrałam się w rzeczy przygotowane przez moją przyjaciółkę, potem popatrzyłam w lustro.
- Boże, Selena, wyglądasz jak potwór. - powiedziałam do siebie
Nie, no - legginsy i bokserka - spoko, ale każdy mój włosek był ułożony w inną stronę, nie mówie już o twarzy.
Sięgnęłam po szczotkę, która leżała po prawej stronie umywalki i przeczesałam włosy.
- Powiedzmy, że teraz wyglądam normalnie...
Wyszłam z łazienki i usiadłam na łóżku koło przyjaciółki.
- Misiu, powiedz. Co się tam stało? - powiedziała Dessy i odgarnęła mi włosy
- Chciał... on chciał mnie zgwałcić... - skuliłam się i zaczęłam strasznie płakać
- Selena, słonko - powiedziała przyjaciółka i przytuliła
- Dessy, tam został Justin. On może mu coś zrobić. Zabójca mamy... - zaczęłam się trząść jak owocowa galaretka.
- Kotku, nic się tam nie stanie. Justin wie co robi. - Destiny pogłaskała mnie po głowie - a teraz nie płacz. Ok?
Pokiwałam przyjaciółca na znak potwierdzenia.

Justin s POV:
Szedłem w stronę domu Destiny. Byłem zły, bardzo zły i myślałem, że zaraz kogoś zabiję.
Tego chama zabrała policja. Zboczeniec jeden wielki zasrany.
Boże, zapomniałem o Selly...
- Destiny?
- Taaak? - blondynka odebrała telefon
- Selena jest u ciebie?
- Tak.
- Przyjdę za chwilę
Rozłączyłem się i krzyknąłem, tak, byłem zły, że ktoś, mógł zrobić  coś mojej księżniczce.
Kochałem Selly, a nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia.
A jednak istnieje.
Bez pukania wszedłem do domu Destiny. Wiedziałem, że rodziców blondynki nie ma w domu, więc miałem, można tak powiedzieć, swobodę.
Pobiegłem do Seleny, już na schodach słyszałem jej szloch. Nie mogłem tego znieść. Nienawidzę tego skurwiela. Nienawidzę...
Kiedy tylko brunetka się do mnie przutuliła, czułem, że nie jest już tak zdenerwowana jak wcześniej, co mnie uspokoiło.
Starłem łzę z jej całuśnego policzka, a Selly lekko się do mnie uśmiechnęła, a ja odpowiedziałem jej tym samym gestem.
- To może ją nie będę wam przeszkadzać. - powiedziała Dessy
Dopiero teraz zauważyłem blondynkę, wysłałem jej potwierdzające spojrzenie, na co ona wyszła z pokoju i zamknęła drzwi.
- Spierdalaj z za drzwi! - krzyknąłem do przyjaciółki Seleny
- No dobra  dobra... - odpowiedziała z niechęcią.
Gdy usłyszałem jej głosy na schodach, mogłem spokojnie porozmawiać z moją księżniczką.
- Selly, co ci się stało? - przejechałem po jednym z licznych zadarć na jej ślicznej twarzyrzce.
- Zeskoczyłam z balkonu. - powiedziała brunetka lekko się uśmiechając.
- Moja mała wariatka. - powiedziałem  wykonując ten sam gest co Selena przed chwilą.
Pocałowałem ją w czoło. Wiedziałem, że dzięki temu się rozluźni, a ja potem poszedłem po wodę utlenioną, by odkazić rany brunetki.
----------------------------------------
Dłuższy rozdział, mam nadzieję, że fajny
* to taka gra :)
5 komentarzy - rozdział
Papatki :*